„Kate?
Jesteś już gotowa? Możemy już jechać?” Spytał Castle.
„Tak.
Chwila. Już idę.” Odpowiedziała.
Kate
z dwiema walizkami podeszła w kierunku drzwi swojego mieszkania i z
uśmiechem na twarzy powiedziała do swojego partnera.
„Cieszę
się, że jedziemy do Hamptons, wiesz? Tak dawno nie miałam czasu na
odpoczynek, że póki jeszcze jestem oficjalnie zawieszona i nie mogę
wrócić do pracy, chcę cieszyć się wolnością.”
„Wiem,
a tym bardziej, że będziemy mieli siebie 24 godziny na dobę i nikt
nie będzie nam przeszkadzał. Chodźmy. Zaparkowałem tak, że kogoś
blokuje, więc póki nie mam bliskich znajomości z NYPD to lepiej
unikać kłopotów.”
„OK.
Chodźmy.”
Rick
wziął walizki od Beckett, gdy ta zamykała mieszkanie. Podeszli w
kierunku windy, zjechali na dół w kierunku wyjścia.
Pisarz
wrócił myślami do tego dnia, kiedy spędzili tą jedną upojną
noc w jego mieszkaniu. Przypomniała mu się sytuacja z następnego
poranka, kiedy stęskniona Alexis wbiegła do jego sypialni, by go
obudzić (w końcu było już po 11). Zastała go razem z Kate,
nagich, wtulonych w siebie i smacznie razem śpiących. Pamiętał
jedynie, że, jak otworzył oczy po nagłym otworzeniu przez swoją
córkę drzwi, zobaczył, że stoi jak wryta. Musi zawiesić na
klamce następnym razem tak, jak w hotelu. „Nie przeszkadzać!”
Ale od tamtej pory nie było następnego razu. Postanowili, że mur,
który był wokół serca Beckett, będą wyburzać do ostatniej
cegły, krok po kroku. Zaczęli naprawiać wszystko, co było
zepsute. Castle, pomimo że Kate była na niego później zła, za
pomocą wpływów u burmistrza, sprawił, że Żelazna Gates musiała
zapomnieć o rezygnacji detektyw Beckett. Kate oficjalnie była
zawieszona ze względu na to, co wydarzyło się tamtego feralnego
dnia, ale nadal była oficjalnie policjantką. Pamiętał tą chwilę,
kiedy jej powiedział o tym, co zrobił za jej plecami ws. jej pracy.
Ale kiedy wyjaśnił jej wszystko po kolei i przemówił do rozumu,
że popełniła wielki błąd, pocałowała go. Co na tamtą chwilę
wystarczyło mu, by wiedzieć, że wybaczyła mu jego działanie.
Od
tamtej chwili minęło już półtorej miesiąca. Teraz byli już w
drodze do Hamptons, gdzie mieli spędzić razem dwa tygodnie przed
powrotem Kate na posterunek. Mimo że okres zawieszenia już się
powoli kończył to wykorzystała również swój zaległy urlop. Na
zewnątrz była przepiękna pogoda, w końcu była już końcówka
czerwca. Jednego z najcieplejszych miesięcy w roku.
Po
kilku godzinach spokojnej jazdy, Kate otworzyła oczy, po tym jak
Castle lekko szturchnął ją w ramię. „Kate, kochanie? Jesteśmy
na miejscu.”
„Zasnęłam?
O jej. Nie jestem dobrym kompanem w podróży. Zamiast dotrzymać ci
towarzystwa, to usnęłam? Ehh...”
„Nie
martw się. Dałem sobie radę. Słyszałem twoje posapywanie i co
kilka oddechów brałaś głęboki wdech i wydawałaś z siebie taki
śmieszny dźwięk, ale nie potrafię go powtórzyć. Pięknie
wyglądasz, nawet jak śpisz.”
„Castle!”
„No
co? Kocham cię!”
„Och
głuptasie. Ja ciebie też!”
Pocałowali
się, po czym wyszli w kierunku domu Ricka.
Przed
sobą mieli spory, dwupiętrowy dom1.
Okna były ozdobione starodawnymi okiennicami, które tylko
podkreślały styl willi. Skromny, ale zadbany. Elementy
wykończeniowe domu stanowiły największy jego atut. Przed
rezydencją znajdował się plac zieleni. Na środku niego Rick
zasadził razem z Alexis drzewo, za pierwszym razem, kiedy
przyjechali do Hamptons.
„To
jest twoja posiadłość?” Zapytała Beckett.
„Tak,
a co? Za duża, za mała? Nie podoba ci się?”
„Och...
jest piękna!”
„To
dobrze.” Odpowiedział z ulgą w głosie.
Weszli
do domu, wzięli szybki prysznic, rozpakowali się i postanowili coś
zjeść.
„Kochanie,
na co masz ochotę? Zjemy może moje słynne S'morlety?”
„Nie
dzięki, ale w sumie mam ochotę na jajecznicę na boczku.”
„Robi
się. Idź poczekaj na kanapie, a przyniosę do salonu gotowe.”
„Ok.”
Odpowiedziała
i posłusznie wykonała to, o co poprosił ją Rick.
Po
dziesięciu minutach przyszedł z gotowym posiłkiem. Usiedli przy
stole, zjedli posiłek przy świecach, pomimo że nie był on jakąś
wykwintną kolacją.
Następny
tydzień spędzili na wspólnym bieganiu po plaży, graniu w piłkę
plażową, opalaniu się, kąpaniu i wspólnym cieszeniem się każdą
chwilą razem.
Pewnego
poranka Nikki stojąc w łazience przed lustrem zastanowiła się,
kiedy miała ostatnią miesiączkę. „O nie. Tylko nie to.”
Pomyślała na głos.
„Kate?
Wszystko w porządku?” Zapytał.
„Tak.
Tak. Wszystko ok.”
„To
dobrze.”
Ale
spokojnie. To nie musi być od razu to przyszło jej na myśl.
Przecież przeżyła tyle stresu ostatnio. Zmieniło się wszystko
diametralnie w jej życiu. Spokojnie wzięła prysznic. Dłuższy niż
zawsze, by uspokoić swoje myśli.
Po
mniej więcej godzinie wyszła w łazienki i podeszła do Ricka.
„To
co, kochanie? Na co masz ochotę?”
„Ty wiesz dobrze na co.” Odpowiedział z nutką podniecenia w głosie.
„Ty wiesz dobrze na co.” Odpowiedział z nutką podniecenia w głosie.
„Nie,
kochanie. Co to, to nie. Nie teraz przynajmniej.”
„Dobrze,
dobrze. Tak, wiem.” Teraz to zabrzmiało tak smutno, jakby zaraz
miał zacząć płakać.
„Obiecuję,
że ten mur zburzymy niebawem i przeżyjemy kolejną upojną noc.”
„No
mam taką nadzieję.”
Wieczorem
Kate zjadła lody w czasie, kiedy Rick przygotowywał lekką kolację
przy świecach, a dwie godziny później, pozostając w romantycznym
klimacie, postanowili, że przejdą się nad brzegiem oceanu. Wrócili
zmęczeni długim spacerem i padli na łóżko. Usnęli bez żadnego
problemu. Kate obudziła się o 6 rano i wybiegła do łazienki.
Zwymiotowała wszystko, co było w jej żołądku. Rick podbiegł do
niej i przytrzymał jej włosy. Próbował ją jakoś uspokoić,
jednak nic nie mógł poradzić na jej nudności. Kiedy jej przeszło,
umyła zęby, a potem Rick zaniósł ją na rękach na łóżko i
zaproponował, że zrobi jej herbatę.
„Pewnie,
czuję się jak po przejściu burzy. Herbata się przyda. Nie lubię
jej tak, jak i ty, ale kawa w tym momencie to nie najlepszy pomysł.”
„Robi
się.”
Poszedł
zrobić jej herbatę. Przyszedł z kubkiem w ręku i znalazł ją
śpiącą na środku łóżka. Musiała usnąć na dobre, bo nic nie
było w stanie jej obudzić. „Śpi jak suseł.” Pomyślał i w
sypialni rozległ się jej charakterystyczny śmieszny dźwięk, jaki
wydawała w czasie snu. On również postanowił skorzystać z paru
godzin snu, jakie mu zostały i położył na brzegu łóżka.
Kate
obudziła się około 10, wtuliła się w ramiona Ricka i ucałowała
go w policzek na dzień dobry. Rick otworzył powoli oczy i wydał z
siebie dźwięk niezadowolenia. „Nie. Daj mi jeszcze chwilkę.”
„Rick,
to tym razem ja robię śniadanie prosto do łóżka. Należy ci
się.”
„Kate,
a propos tego, co się wydarzyło.”
„Kochanie
nie wiem, co mogło mi zaszkodzić. Może coś wczoraj zjadłam? Nie
wiem, naprawdę. A może te lody, które zjadłam wczoraj na noc?
Jadłam je tylko ja, więc możliwe, że to od tego.”
„Możliwe.
Bardzo możliwe nawet. Miejmy nadzieję, że już będzie ok.”
„Oj
tak. Nigdy więcej nie zjem lodów na noc.”
Zaśmiał
się cicho na to białe kłamstwo, bo wiedział, że jego dziewczyna
uwielbia lody i nie zrezygnuje z nich tak łatwo.
Kate
poszła do kuchni, zrobiła dla Ricka jego ulubione naleśniki
rozweselające, żeby przestał się o nią martwić i uśmiechnął
się jeszcze szerzej. W tym czasie, kiedy przygotowywała śniadanie,
zdążyła wylać niechcący na siebie swoją gorącą kawę. Zła,
że nie zauważyła kubka stojącego blisko brzegu blatu, przeklęła
pod nosem. Zdenerwowana, że zalała swoją świeżo-założoną
spódnicę, zaniosła Rickowi śniadanie do łóżka, a sama nie
mając ochoty na nic do jedzenia, zrobiła sobie drugą kawę.
„Słoneczko?
Nie pij kawy na pusty żołądek! Niedawno miałaś nudności, a
teraz pijesz kawę? Przecież to nienormalne.”
„No
co ty chcesz? Odczep się ode mnie i zostaw mnie w spokoju. Chcę
kawę, to piję kawę, jasne? I przestań do mnie mówić Słoneczko?
Co ja jakaś gwiazda jestem, czy co?”
„Nie
wygram z tobą, jesteś uparta jak osioł.” Poddał się wiedząc,
że ta dyskusja do niczego nie doprowadzi.
„Wiem!
Idziemy się przejść po plaży. Na pewno świeże powietrze sprawi,
że poczujesz się lepiej.”
„Super.
No pewnie. Tylko na to czekałam. Idę się przebrać, bo chociaż
jedno z nas musi wyglądać porządnie.”
Posłusznie
zjadł śniadanie i tak samo jak Beckett, ubrał się i wyszedł na
zewnątrz domu na spotkanie. Tam czekała na niego z
niecierpliwością.
„Chodź,
chodź. Idziemy się trochę poszwendać po plaży.”
Uśmiechnął
się jak mały chłopiec, który dostał nową zabawkę i dobiegł do
niej.
Skąd
taka nagła zmiana nastroju? Zmienny, jakby miała okres. Nie, ale
przecież, bym zauważył. No cóż, ma zapewne zły dzień.
Pomyślał.
Kiedy
doszli na plażę, stwierdzili, że trochę pobiegają, bo Kate
musiała jak zwykle mieć chociaż jakiś fragment swojego
codziennego treningu porannego. A że Rickowi przydałoby się
również zgubić parę kilo, więc pomysł joggingu porannego
przypadł mu do gustu. Biegali ponad godzinę, po czym wrócili pod
dom Castle'a i usiedli na rozłożonych fotelach.
„To
co? Na co masz ochotę w tym momencie, Słoneczko?” Zapytała
zgryźliwie.
„Mam
ochotę na coś słodkiego. Co powiesz na Brownie? Trochę
pobiegaliśmy, więc należy nam się coś do zjedzenia, mimo że
bardzo kalorycznego.”
„Nie
ma problemu. Zgłodniałam mimo wszystko. To co? Kto pierwszy do
kuchni?”
„Zgoda!
Trzy, dwa...”
Nikki
już się poderwała, lecz zdążyła przebiec dwa kroki i upadła.
Rick myśląc, że się potknęła o samą siebie z tego pośpiechu,
powoli podszedł do niej. A kiedy ta się nie podnosiła, zaczął
się martwić. „Kate? Kochanie? Otwórz oczy! Ściśnij moją dłoń!
Kate?”
Kiedy
ta nie reagowała na jego polecenia, zrozumiał dopiero, że Kate
zemdlała.
Wybrał
szybko numer do lekarza, którego polecał mu każdy znajomy, tak
samo jak i on, mający posiadłość w Hamptons.
„Hank,
słucham.”
„Dzień
dobry! Moja dziewczyna zemdlała i ja... ja nie wiem, co mam
robić...”
„Niech
pan podniesie jej nogi pod kątem 45º. Niech mi pan wyśle adres pod
ten numer, będę u pana najszybciej jak tylko będę mógł i proszę
mnie informować o wszystkich zmianach.”
„Dziękuję.
Już wysyłam adres.”
Wysłał
potrzebne dane na numer tego lekarza.
Wydawał
się przez telefon w porządku i Rick miał nadzieję, że opinie o
nim nie są jakieś lukrowane i naprawdę jest tak dobry, jak mówią
o nim ludzie.
Jakąś
minutę później Kate odzyskała przytomność. Słabym głosem
powiedziała.
„Rick?
Co się stało?”
„Kate.
Zemdlałaś. Spokojnie. Nie wstawaj. Lekarz już jedzie.”
„Lekarz?
Chyba zwariowałeś. Do omdlenia?”
Na
więcej kłótni nie miała siły i się poddała. Niecałe dziesięć
minut później do Ricka podbiega młody facet po 30. „Hank Lawson.
Miło mi.”
„Richard
Castle, a to moja dziewczyna Kate Beckett. Mi również byłoby miło,
gdyby nie te okoliczności.”
„No
tak. To co się stało? Powiedzcie od początku.”
Rick
zdał relację od chwili, kiedy wrócili z joggingu do teraz.
„Muszę
sprawdzić twoje ciśnienie, ok?”Zapytał Hank.
„Jeśli
to konieczne, ale naprawdę czuję się już dobrze.”
„Tak,
tak. Teraz możesz czuć się w porządku, ale chcę wyjaśnić skąd
wzięło się to omdlenie.”
Rick
spojrzał się na nią groźnym spojrzeniem, które mówiło, żeby
słuchała tego, co mówi lekarz. „Ok. Ok.” Poddała się w końcu
w swojej walce.
Ok.
Ciśnienie masz trochę za niskie 110/60, ale spokojnie. Tragedii nie
ma. Za to masz nierówne tętno. Miałaś kiedyś problemy z sercem?”
Zapytał.
„Ponad
rok temu zostałam postrzelona. Kula musnęła prawą komorę.
Przeszłam też zatrzymanie akcji serca, ale po niecałej minucie
akcja wróciła.” Kate uznała, że nie może ukrywać tego przed
nim, bo może to być ważną informacją dla niego. A jak to jest
coś z sercem. Nierówne tętno? To może być arytmia. Ona tyka
każdego w każdym wieku, ale przecież ona nigdy nie narzekała na
stan zdrowia i pracując w policji musiała przejść badania, a EKG
by coś wykazało. Nie, to nie arytmia. Chyba. Pomyślała Kate.
Hank
zauważył jej zaniepokojenie i powiedział do niej. „Spokojnie. To
nie musi być arytmia. To mogło być spowodowane omdleniem, albo
ostatnią ilością stresu, jaki mogłaś przejść.”
„Heh.
To by się zgadzało.” Mruknęła sama do siebie.
Castle
trzymał cały czas jej dłoń w swojej i ścisnął teraz ją
mocniej, by dodać jej otuchy.
„To
coś, o czym powinienem wiedzieć?” Zapytał Hank.
„Nie.
To związane z moją pracą.” Odpowiedziała wymijająco Beckett.
„W
porządku. Mam propozycję, o ile jesteś na siłach, to możemy
posadzić cię na jednym z tych foteli?”
„Dobrze.
Czuję się już naprawdę w porządku.”
„Ok,
tylko powoli.”
Kate
usiadła na fotelu, a Hank przeprowadził z nią wywiad lekarski.
„Ok,
Kate. Mogę mówić ci po imieniu?”
„Tak,
pewnie. A ja tobie?”
„No
pewnie. To zacznijmy od początku. Wstałaś i co dalej. Wstałam i
wypiłam kawę. Zrobiłam Rickowi śniadanie i poszliśmy na spacer.
Postanowiliśmy pobiegać no i resztę już znasz.”
„Kawa
na pusty żołądek?”
„A
mówiłem, że to zły pomysł? To mnie nie słuchała.” Wtrącił
Rick.
„Masz
rację. Bardzo zły. Możesz zniszczyć sobie żołądek.”
Po
czym Rick dodał. „Wszystko się zgadza, tylko o jednym ta nasza
kłamczuszka nie wspomniała.”
Kate
obrzuciła go spojrzeniem, jakby miała go zabić wzrokiem. „To nie
ma z tym nic wspólnego. To nic takiego.” Powiedziała.
Rick
na to odparł. „Nic takiego? Zwracałaś cały poranek i to nic
takiego? Potem nie zjadłaś śniadania i poszliśmy pobiegać. Jaki
ja jestem głupi, że cię wypuściłem bez śniadania.”
„Poczekajcie,
bo próbuję sobie wszystko ułożyć. Mówisz Kate, że dzisiaj rano
wymiotowałaś, tak?”
„Tak,
ale to zapewne od tych lodów, co wczoraj jadłam na noc. Przecież
ci mówiłam Rick, że to nic takiego. Zdarzyło mi się już to
wcześniej dwa dni temu, tylko wtedy spałeś jak zabity, a jadłam
wtedy też te lody, więc złączyłam wszystko w całość.”
„Ok.
Niekoniecznie. Kate? Kiedy miałaś ostatnią miesiączkę?”
Zapytał Hank.
„Jakieś
dwa miesiące temu. Ale nie myślisz chyba, że...” Zawahała się
nie chcąc nawet wypowiadać tych słów na głos.
„To
dokładnie jest to, o czym myślę. Poczekaj, przyniosę przenośny
ultrasonograf.”
Oboje
z Rickiem siedzieli w milczeniu, póki nie powrócił Hank.
„Ok.
To chcesz się dowiedzieć?”
„Chyba
nie mam wyboru.”
Przyłożył
jej część urządzenia do brzucha i i po kilku chwilach znalazł
odpowiedni kąt, pod którym uzyskał oczekiwany obraz.
„To
gratulacje, Kate, Rick. Będziecie rodzicami. Jesteś w ciąży.”
„Ale
jak? My tylko... o nie...” Wydusiła z siebie Kate.
„Kate,
kochanie. Wszystko będzie w porządku. Będziemy mieli dziecko, ale
fajnie! To stąd twoje dzisiejsze wahania nastroju i poranne
nudności. Ja wiem, że to szybko i nieoczekiwanie, ale cud narodzin
to najpiękniejsze, co może spotkać człowieka.”
„Rick.
Musiałam zapomnieć tego dnia wziąć tabletkę. Ja...przepraszam.”
„Kate?
Nie masz za co przepraszać. Jestem szczęśliwy. Mam nadzieję, że
ty też.”
„Nawet
nie wiesz jak bardzo, Rick. Nie wiesz, jak bardzo. Mama od zawsze
chciała mieć wnuczkę lub wnuka. Chociaż w tym jej nie zawiodłam.”
„Kate,
Rick, nie chcę wam przeszkadzać, ale chciałbym pobrać od ciebie
krew, Kate, by zrobić wszystkie potrzebne badania. Muszę też się
z wami umówić na wizytę kontrolną. A póki, co odpocznij trochę
i nie pij kawy. Wiem, że będzie ci ciężko, ale masz zakaz picia
kawy. Ok?” Powiedział Hank.
„Tak
jest!” Zasalutowała mu Beckett.
Hank
pobrał od niej krew i zwrócił się do Ricka. „To ty jesteś tym
sławnym pisarzem, prawda? A ty musisz być pewnie, tą Katherine
Beckett, na której jest wzorowana Nikki Heat, tak?”
Zapytał
zaciekawiony. Oboje pokiwali jedynie głowami, byli zbyt zaskoczeni
informacją jaką dostali przed paroma minutami.
Hank
wstał i powiedział.
„Dam
wam znać, jak będą wyniki. Odezwę się do was zapewne jutro i
przyjadę tutaj,ok?”
„Dobrze,
nie ma problemu. Dziękujemy bardzo. Za wszystko.” Odpowiedzieli
równocześnie.
„Przyjemność
po mojej stronie.” Uśmiechnął się i powiedział do Ricka.
„Zadzwonię
na twoją komórkę. Będziemy w kontakcie. I musisz poznać mojego
brata. Evan jest twoim wielkim fanem i będzie nalegał, żeby cię
poznać.”
„Przyjedź
z nim tutaj następnym razem, to się poznamy. Dzięki jeszcze raz.
Odprowadzę cię do samochodu.” Powiedział Rick.
„Ok.
Do zobaczenia jutro, Kate.”
Kate
kiwnęła tylko głową. Rick pocałował ją w czoło, po czym
odprowadził Hanka do samochodu. „Dzięki. Poważnie. Martwiłem
się o nią strasznie. Dobrze jest wiedzieć, skąd wynika jej
samopoczucie.”
„Luz.
Pamiętaj tylko, żeby zmusić ją do jedzenia i zero kawy i
alkoholu. Dbajcie o jej dietę. Dużo owoców i warzyw. Ok?”
„Ok.
Do zobaczenia jutro.”
„Do
zobaczenia.” Odpowiedział Hank i wsiadł do samochodu.
Rick
wrócił do Kate,a ta była wpatrzona daleko przed siebie w dalekie
fale oceanu.
„Będziemy
mieli dziecko.” Padło z ust Kate, ale zabrzmiało jak pytanie
retoryczne.
„Będziemy
mieli dziecko, kochanie.”
„Kocham
cię!” Powiedziała Kate, na co Rick odpowiedział.
„Kocham
was!” I ucałował jej brzuch.
1Tak
sobie to wyobraziłam:)
http://www.real-estate-cary.com/Images/N_Raleigh2/The-Hamptons.jpg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz