czwartek, 2 sierpnia 2012

The Hamptons

„Kate? Jesteś już gotowa? Możemy już jechać?” Spytał Castle.
„Tak. Chwila. Już idę.” Odpowiedziała.
Kate z dwiema walizkami podeszła w kierunku drzwi swojego mieszkania i z uśmiechem na twarzy powiedziała do swojego partnera.
„Cieszę się, że jedziemy do Hamptons, wiesz? Tak dawno nie miałam czasu na odpoczynek, że póki jeszcze jestem oficjalnie zawieszona i nie mogę wrócić do pracy, chcę cieszyć się wolnością.”
„Wiem, a tym bardziej, że będziemy mieli siebie 24 godziny na dobę i nikt nie będzie nam przeszkadzał. Chodźmy. Zaparkowałem tak, że kogoś blokuje, więc póki nie mam bliskich znajomości z NYPD to lepiej unikać kłopotów.”
„OK. Chodźmy.”
Rick wziął walizki od Beckett, gdy ta zamykała mieszkanie. Podeszli w kierunku windy, zjechali na dół w kierunku wyjścia.
Pisarz wrócił myślami do tego dnia, kiedy spędzili tą jedną upojną noc w jego mieszkaniu. Przypomniała mu się sytuacja z następnego poranka, kiedy stęskniona Alexis wbiegła do jego sypialni, by go obudzić (w końcu było już po 11). Zastała go razem z Kate, nagich, wtulonych w siebie i smacznie razem śpiących. Pamiętał jedynie, że, jak otworzył oczy po nagłym otworzeniu przez swoją córkę drzwi, zobaczył, że stoi jak wryta. Musi zawiesić na klamce następnym razem tak, jak w hotelu. „Nie przeszkadzać!” Ale od tamtej pory nie było następnego razu. Postanowili, że mur, który był wokół serca Beckett, będą wyburzać do ostatniej cegły, krok po kroku. Zaczęli naprawiać wszystko, co było zepsute. Castle, pomimo że Kate była na niego później zła, za pomocą wpływów u burmistrza, sprawił, że Żelazna Gates musiała zapomnieć o rezygnacji detektyw Beckett. Kate oficjalnie była zawieszona ze względu na to, co wydarzyło się tamtego feralnego dnia, ale nadal była oficjalnie policjantką. Pamiętał tą chwilę, kiedy jej powiedział o tym, co zrobił za jej plecami ws. jej pracy. Ale kiedy wyjaśnił jej wszystko po kolei i przemówił do rozumu, że popełniła wielki błąd, pocałowała go. Co na tamtą chwilę wystarczyło mu, by wiedzieć, że wybaczyła mu jego działanie.
Od tamtej chwili minęło już półtorej miesiąca. Teraz byli już w drodze do Hamptons, gdzie mieli spędzić razem dwa tygodnie przed powrotem Kate na posterunek. Mimo że okres zawieszenia już się powoli kończył to wykorzystała również swój zaległy urlop. Na zewnątrz była przepiękna pogoda, w końcu była już końcówka czerwca. Jednego z najcieplejszych miesięcy w roku.
Po kilku godzinach spokojnej jazdy, Kate otworzyła oczy, po tym jak Castle lekko szturchnął ją w ramię. „Kate, kochanie? Jesteśmy na miejscu.”
„Zasnęłam? O jej. Nie jestem dobrym kompanem w podróży. Zamiast dotrzymać ci towarzystwa, to usnęłam? Ehh...”
„Nie martw się. Dałem sobie radę. Słyszałem twoje posapywanie i co kilka oddechów brałaś głęboki wdech i wydawałaś z siebie taki śmieszny dźwięk, ale nie potrafię go powtórzyć. Pięknie wyglądasz, nawet jak śpisz.”
„Castle!”
„No co? Kocham cię!”
„Och głuptasie. Ja ciebie też!”
Pocałowali się, po czym wyszli w kierunku domu Ricka.

Przed sobą mieli spory, dwupiętrowy dom1. Okna były ozdobione starodawnymi okiennicami, które tylko podkreślały styl willi. Skromny, ale zadbany. Elementy wykończeniowe domu stanowiły największy jego atut. Przed rezydencją znajdował się plac zieleni. Na środku niego Rick zasadził razem z Alexis drzewo, za pierwszym razem, kiedy przyjechali do Hamptons.
„To jest twoja posiadłość?” Zapytała Beckett.
„Tak, a co? Za duża, za mała? Nie podoba ci się?”
„Och... jest piękna!”
„To dobrze.” Odpowiedział z ulgą w głosie.

Weszli do domu, wzięli szybki prysznic, rozpakowali się i postanowili coś zjeść.
„Kochanie, na co masz ochotę? Zjemy może moje słynne S'morlety?”
„Nie dzięki, ale w sumie mam ochotę na jajecznicę na boczku.”
„Robi się. Idź poczekaj na kanapie, a przyniosę do salonu gotowe.”
„Ok.”
Odpowiedziała i posłusznie wykonała to, o co poprosił ją Rick.
Po dziesięciu minutach przyszedł z gotowym posiłkiem. Usiedli przy stole, zjedli posiłek przy świecach, pomimo że nie był on jakąś wykwintną kolacją.
Następny tydzień spędzili na wspólnym bieganiu po plaży, graniu w piłkę plażową, opalaniu się, kąpaniu i wspólnym cieszeniem się każdą chwilą razem.

Pewnego poranka Nikki stojąc w łazience przed lustrem zastanowiła się, kiedy miała ostatnią miesiączkę. „O nie. Tylko nie to.” Pomyślała na głos.
„Kate? Wszystko w porządku?” Zapytał.
„Tak. Tak. Wszystko ok.”
„To dobrze.”
Ale spokojnie. To nie musi być od razu to przyszło jej na myśl. Przecież przeżyła tyle stresu ostatnio. Zmieniło się wszystko diametralnie w jej życiu. Spokojnie wzięła prysznic. Dłuższy niż zawsze, by uspokoić swoje myśli.
Po mniej więcej godzinie wyszła w łazienki i podeszła do Ricka.
„To co, kochanie? Na co masz ochotę?”
„Ty wiesz dobrze na co.” Odpowiedział z nutką podniecenia w głosie.
„Nie, kochanie. Co to, to nie. Nie teraz przynajmniej.”
„Dobrze, dobrze. Tak, wiem.” Teraz to zabrzmiało tak smutno, jakby zaraz miał zacząć płakać.
„Obiecuję, że ten mur zburzymy niebawem i przeżyjemy kolejną upojną noc.”
„No mam taką nadzieję.”

Wieczorem Kate zjadła lody w czasie, kiedy Rick przygotowywał lekką kolację przy świecach, a dwie godziny później, pozostając w romantycznym klimacie, postanowili, że przejdą się nad brzegiem oceanu. Wrócili zmęczeni długim spacerem i padli na łóżko. Usnęli bez żadnego problemu. Kate obudziła się o 6 rano i wybiegła do łazienki. Zwymiotowała wszystko, co było w jej żołądku. Rick podbiegł do niej i przytrzymał jej włosy. Próbował ją jakoś uspokoić, jednak nic nie mógł poradzić na jej nudności. Kiedy jej przeszło, umyła zęby, a potem Rick zaniósł ją na rękach na łóżko i zaproponował, że zrobi jej herbatę.
„Pewnie, czuję się jak po przejściu burzy. Herbata się przyda. Nie lubię jej tak, jak i ty, ale kawa w tym momencie to nie najlepszy pomysł.”
„Robi się.”
Poszedł zrobić jej herbatę. Przyszedł z kubkiem w ręku i znalazł ją śpiącą na środku łóżka. Musiała usnąć na dobre, bo nic nie było w stanie jej obudzić. „Śpi jak suseł.” Pomyślał i w sypialni rozległ się jej charakterystyczny śmieszny dźwięk, jaki wydawała w czasie snu. On również postanowił skorzystać z paru godzin snu, jakie mu zostały i położył na brzegu łóżka.

Kate obudziła się około 10, wtuliła się w ramiona Ricka i ucałowała go w policzek na dzień dobry. Rick otworzył powoli oczy i wydał z siebie dźwięk niezadowolenia. „Nie. Daj mi jeszcze chwilkę.”
„Rick, to tym razem ja robię śniadanie prosto do łóżka. Należy ci się.”
„Kate, a propos tego, co się wydarzyło.”
„Kochanie nie wiem, co mogło mi zaszkodzić. Może coś wczoraj zjadłam? Nie wiem, naprawdę. A może te lody, które zjadłam wczoraj na noc? Jadłam je tylko ja, więc możliwe, że to od tego.”
„Możliwe. Bardzo możliwe nawet. Miejmy nadzieję, że już będzie ok.”
„Oj tak. Nigdy więcej nie zjem lodów na noc.”
Zaśmiał się cicho na to białe kłamstwo, bo wiedział, że jego dziewczyna uwielbia lody i nie zrezygnuje z nich tak łatwo.

Kate poszła do kuchni, zrobiła dla Ricka jego ulubione naleśniki rozweselające, żeby przestał się o nią martwić i uśmiechnął się jeszcze szerzej. W tym czasie, kiedy przygotowywała śniadanie, zdążyła wylać niechcący na siebie swoją gorącą kawę. Zła, że nie zauważyła kubka stojącego blisko brzegu blatu, przeklęła pod nosem. Zdenerwowana, że zalała swoją świeżo-założoną spódnicę, zaniosła Rickowi śniadanie do łóżka, a sama nie mając ochoty na nic do jedzenia, zrobiła sobie drugą kawę.
„Słoneczko? Nie pij kawy na pusty żołądek! Niedawno miałaś nudności, a teraz pijesz kawę? Przecież to nienormalne.”
„No co ty chcesz? Odczep się ode mnie i zostaw mnie w spokoju. Chcę kawę, to piję kawę, jasne? I przestań do mnie mówić Słoneczko? Co ja jakaś gwiazda jestem, czy co?”
„Nie wygram z tobą, jesteś uparta jak osioł.” Poddał się wiedząc, że ta dyskusja do niczego nie doprowadzi.
„Wiem! Idziemy się przejść po plaży. Na pewno świeże powietrze sprawi, że poczujesz się lepiej.”
„Super. No pewnie. Tylko na to czekałam. Idę się przebrać, bo chociaż jedno z nas musi wyglądać porządnie.”

Posłusznie zjadł śniadanie i tak samo jak Beckett, ubrał się i wyszedł na zewnątrz domu na spotkanie. Tam czekała na niego z niecierpliwością.
„Chodź, chodź. Idziemy się trochę poszwendać po plaży.”
Uśmiechnął się jak mały chłopiec, który dostał nową zabawkę i dobiegł do niej.
Skąd taka nagła zmiana nastroju? Zmienny, jakby miała okres. Nie, ale przecież, bym zauważył. No cóż, ma zapewne zły dzień. Pomyślał.
Kiedy doszli na plażę, stwierdzili, że trochę pobiegają, bo Kate musiała jak zwykle mieć chociaż jakiś fragment swojego codziennego treningu porannego. A że Rickowi przydałoby się również zgubić parę kilo, więc pomysł joggingu porannego przypadł mu do gustu. Biegali ponad godzinę, po czym wrócili pod dom Castle'a i usiedli na rozłożonych fotelach.
„To co? Na co masz ochotę w tym momencie, Słoneczko?” Zapytała zgryźliwie.
„Mam ochotę na coś słodkiego. Co powiesz na Brownie? Trochę pobiegaliśmy, więc należy nam się coś do zjedzenia, mimo że bardzo kalorycznego.”
„Nie ma problemu. Zgłodniałam mimo wszystko. To co? Kto pierwszy do kuchni?”
„Zgoda! Trzy, dwa...”
Nikki już się poderwała, lecz zdążyła przebiec dwa kroki i upadła. Rick myśląc, że się potknęła o samą siebie z tego pośpiechu, powoli podszedł do niej. A kiedy ta się nie podnosiła, zaczął się martwić. „Kate? Kochanie? Otwórz oczy! Ściśnij moją dłoń! Kate?”
Kiedy ta nie reagowała na jego polecenia, zrozumiał dopiero, że Kate zemdlała.
Wybrał szybko numer do lekarza, którego polecał mu każdy znajomy, tak samo jak i on, mający posiadłość w Hamptons.
„Hank, słucham.”
„Dzień dobry! Moja dziewczyna zemdlała i ja... ja nie wiem, co mam robić...”
„Niech pan podniesie jej nogi pod kątem 45º. Niech mi pan wyśle adres pod ten numer, będę u pana najszybciej jak tylko będę mógł i proszę mnie informować o wszystkich zmianach.”
„Dziękuję. Już wysyłam adres.”
Wysłał potrzebne dane na numer tego lekarza.
Wydawał się przez telefon w porządku i Rick miał nadzieję, że opinie o nim nie są jakieś lukrowane i naprawdę jest tak dobry, jak mówią o nim ludzie.
Jakąś minutę później Kate odzyskała przytomność. Słabym głosem powiedziała.
„Rick? Co się stało?”
„Kate. Zemdlałaś. Spokojnie. Nie wstawaj. Lekarz już jedzie.”
„Lekarz? Chyba zwariowałeś. Do omdlenia?”
Na więcej kłótni nie miała siły i się poddała. Niecałe dziesięć minut później do Ricka podbiega młody facet po 30. „Hank Lawson. Miło mi.”
„Richard Castle, a to moja dziewczyna Kate Beckett. Mi również byłoby miło, gdyby nie te okoliczności.”
„No tak. To co się stało? Powiedzcie od początku.”
Rick zdał relację od chwili, kiedy wrócili z joggingu do teraz.
„Muszę sprawdzić twoje ciśnienie, ok?”Zapytał Hank.
„Jeśli to konieczne, ale naprawdę czuję się już dobrze.”
„Tak, tak. Teraz możesz czuć się w porządku, ale chcę wyjaśnić skąd wzięło się to omdlenie.”
Rick spojrzał się na nią groźnym spojrzeniem, które mówiło, żeby słuchała tego, co mówi lekarz. „Ok. Ok.” Poddała się w końcu w swojej walce.
Ok. Ciśnienie masz trochę za niskie 110/60, ale spokojnie. Tragedii nie ma. Za to masz nierówne tętno. Miałaś kiedyś problemy z sercem?” Zapytał.
„Ponad rok temu zostałam postrzelona. Kula musnęła prawą komorę. Przeszłam też zatrzymanie akcji serca, ale po niecałej minucie akcja wróciła.” Kate uznała, że nie może ukrywać tego przed nim, bo może to być ważną informacją dla niego. A jak to jest coś z sercem. Nierówne tętno? To może być arytmia. Ona tyka każdego w każdym wieku, ale przecież ona nigdy nie narzekała na stan zdrowia i pracując w policji musiała przejść badania, a EKG by coś wykazało. Nie, to nie arytmia. Chyba. Pomyślała Kate.
Hank zauważył jej zaniepokojenie i powiedział do niej. „Spokojnie. To nie musi być arytmia. To mogło być spowodowane omdleniem, albo ostatnią ilością stresu, jaki mogłaś przejść.”
„Heh. To by się zgadzało.” Mruknęła sama do siebie.
Castle trzymał cały czas jej dłoń w swojej i ścisnął teraz ją mocniej, by dodać jej otuchy.
„To coś, o czym powinienem wiedzieć?” Zapytał Hank.
„Nie. To związane z moją pracą.” Odpowiedziała wymijająco Beckett.
„W porządku. Mam propozycję, o ile jesteś na siłach, to możemy posadzić cię na jednym z tych foteli?”
„Dobrze. Czuję się już naprawdę w porządku.”
„Ok, tylko powoli.”
Kate usiadła na fotelu, a Hank przeprowadził z nią wywiad lekarski.
„Ok, Kate. Mogę mówić ci po imieniu?”
„Tak, pewnie. A ja tobie?”
„No pewnie. To zacznijmy od początku. Wstałaś i co dalej. Wstałam i wypiłam kawę. Zrobiłam Rickowi śniadanie i poszliśmy na spacer. Postanowiliśmy pobiegać no i resztę już znasz.”
„Kawa na pusty żołądek?”
„A mówiłem, że to zły pomysł? To mnie nie słuchała.” Wtrącił Rick.
„Masz rację. Bardzo zły. Możesz zniszczyć sobie żołądek.”
Po czym Rick dodał. „Wszystko się zgadza, tylko o jednym ta nasza kłamczuszka nie wspomniała.”
Kate obrzuciła go spojrzeniem, jakby miała go zabić wzrokiem. „To nie ma z tym nic wspólnego. To nic takiego.” Powiedziała.
Rick na to odparł. „Nic takiego? Zwracałaś cały poranek i to nic takiego? Potem nie zjadłaś śniadania i poszliśmy pobiegać. Jaki ja jestem głupi, że cię wypuściłem bez śniadania.”
„Poczekajcie, bo próbuję sobie wszystko ułożyć. Mówisz Kate, że dzisiaj rano wymiotowałaś, tak?”
„Tak, ale to zapewne od tych lodów, co wczoraj jadłam na noc. Przecież ci mówiłam Rick, że to nic takiego. Zdarzyło mi się już to wcześniej dwa dni temu, tylko wtedy spałeś jak zabity, a jadłam wtedy też te lody, więc złączyłam wszystko w całość.”
„Ok. Niekoniecznie. Kate? Kiedy miałaś ostatnią miesiączkę?” Zapytał Hank.
„Jakieś dwa miesiące temu. Ale nie myślisz chyba, że...” Zawahała się nie chcąc nawet wypowiadać tych słów na głos.
„To dokładnie jest to, o czym myślę. Poczekaj, przyniosę przenośny ultrasonograf.”
Oboje z Rickiem siedzieli w milczeniu, póki nie powrócił Hank.
„Ok. To chcesz się dowiedzieć?”
„Chyba nie mam wyboru.”
Przyłożył jej część urządzenia do brzucha i i po kilku chwilach znalazł odpowiedni kąt, pod którym uzyskał oczekiwany obraz.
„To gratulacje, Kate, Rick. Będziecie rodzicami. Jesteś w ciąży.”
„Ale jak? My tylko... o nie...” Wydusiła z siebie Kate.
„Kate, kochanie. Wszystko będzie w porządku. Będziemy mieli dziecko, ale fajnie! To stąd twoje dzisiejsze wahania nastroju i poranne nudności. Ja wiem, że to szybko i nieoczekiwanie, ale cud narodzin to najpiękniejsze, co może spotkać człowieka.”
„Rick. Musiałam zapomnieć tego dnia wziąć tabletkę. Ja...przepraszam.”
„Kate? Nie masz za co przepraszać. Jestem szczęśliwy. Mam nadzieję, że ty też.”
„Nawet nie wiesz jak bardzo, Rick. Nie wiesz, jak bardzo. Mama od zawsze chciała mieć wnuczkę lub wnuka. Chociaż w tym jej nie zawiodłam.”
„Kate, Rick, nie chcę wam przeszkadzać, ale chciałbym pobrać od ciebie krew, Kate, by zrobić wszystkie potrzebne badania. Muszę też się z wami umówić na wizytę kontrolną. A póki, co odpocznij trochę i nie pij kawy. Wiem, że będzie ci ciężko, ale masz zakaz picia kawy. Ok?” Powiedział Hank.
„Tak jest!” Zasalutowała mu Beckett.
Hank pobrał od niej krew i zwrócił się do Ricka. „To ty jesteś tym sławnym pisarzem, prawda? A ty musisz być pewnie, tą Katherine Beckett, na której jest wzorowana Nikki Heat, tak?”
Zapytał zaciekawiony. Oboje pokiwali jedynie głowami, byli zbyt zaskoczeni informacją jaką dostali przed paroma minutami.
Hank wstał i powiedział.
„Dam wam znać, jak będą wyniki. Odezwę się do was zapewne jutro i przyjadę tutaj,ok?”
„Dobrze, nie ma problemu. Dziękujemy bardzo. Za wszystko.” Odpowiedzieli równocześnie.
„Przyjemność po mojej stronie.” Uśmiechnął się i powiedział do Ricka.
„Zadzwonię na twoją komórkę. Będziemy w kontakcie. I musisz poznać mojego brata. Evan jest twoim wielkim fanem i będzie nalegał, żeby cię poznać.”
„Przyjedź z nim tutaj następnym razem, to się poznamy. Dzięki jeszcze raz. Odprowadzę cię do samochodu.” Powiedział Rick.
„Ok. Do zobaczenia jutro, Kate.”
Kate kiwnęła tylko głową. Rick pocałował ją w czoło, po czym odprowadził Hanka do samochodu. „Dzięki. Poważnie. Martwiłem się o nią strasznie. Dobrze jest wiedzieć, skąd wynika jej samopoczucie.”
„Luz. Pamiętaj tylko, żeby zmusić ją do jedzenia i zero kawy i alkoholu. Dbajcie o jej dietę. Dużo owoców i warzyw. Ok?”
„Ok. Do zobaczenia jutro.”
„Do zobaczenia.” Odpowiedział Hank i wsiadł do samochodu.

Rick wrócił do Kate,a ta była wpatrzona daleko przed siebie w dalekie fale oceanu.
„Będziemy mieli dziecko.” Padło z ust Kate, ale zabrzmiało jak pytanie retoryczne.
„Będziemy mieli dziecko, kochanie.”
„Kocham cię!” Powiedziała Kate, na co Rick odpowiedział.
„Kocham was!” I ucałował jej brzuch.


1Tak sobie to wyobraziłam:) http://www.real-estate-cary.com/Images/N_Raleigh2/The-Hamptons.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz